Fragment mojej ostatniej rozmowy z klientem:

Czy możesz zorganizować coś fajnego dla mojego zespołu? Tak, żeby się lepiej poznali, zintegrowali? Może też coś z motywacji i radzenia sobie ze stresem, bo są przemęczeni. Kilkanaście osób, najlepiej w sobotę.

– No pewnie, zróbmy coś w terenie. Jest środek sezonu, mamy mnóstwo rożnych opcji – od aktywnego wypoczynku, przez integrację, po relaks pod lasem i wspólnym ogniskiem.

Oj, nie! Tylko nie las, bo to zaraz będzie, że pyłki, alergie i robaki!

– …

No tak. I mordercze kleszcze, przed którymi nie ma ratunku. I drapieżne wilki pożerające dziewczynki w czerwonych czapeczkach. I agresywne dziki, bo „kto spotyka w lesie dzika, ten na drzewo szybko zmyka”. Ah, no i bezlitosne drzewa, które spadają na ludzi, a przed którymi usilnie bronią nas Lasy Państwowe dokonując regularnych wycinek…

Wychodzi na to, że ze środowiska, które jeszcze niedawno było domem naszych przodków, robimy sobie wroga, a tak naprawdę przebywanie w lesie daje nam dużo więcej pożytku niż byśmy przypuszczali. I to nie jest żadne „widzimisię” tylko konkretne badania naukowe.

Ale po kolei.

Z pewnością można powiedzieć, że obecnie jesteśmy gatunkiem miejskim, bardzo mocno oddalonym od swojego środowiska naturalnego. Stosunkowo niedawno, chcąc poprawić komfort swojego życia, wyszliśmy z lasu i dzikich terenów zielonych, by stworzyć miasto. Zamieszkaliśmy w betonowych blokach, uruchomiliśmy fabryki, by mieć łatwy dostęp do żywności, stworzyliśmy transport, by móc szybciej się przemieszczać, utworzyliśmy sobie przestrzenie, w których można spotkać się ze znajomymi, poobcować z kulturą czy sztuką czy wreszcie, nie ruszając czterech liter z kanapy, poprzebywać w wirtualnej rzeczywistości. I to wszystko sprawnie działało, tylko po jakimś czasie okazało się, że jest nas w tym mieście dużo za dużo, mocno za głośno, za gęsto, zbyt obco, smutno – szaro, kanciasto i śmierdząco. Nasz organizm „wyjęty” ze swojego środowiska naturalnego, nie nadążył za rozwojem technologii i postępem cywilizacyjnym, więc zaczął nam o tym wyraźnie komunikować językiem chorób: stresem, cukrzycą, nadciśnieniem czy stanami depresyjnymi. Przebodźcowani, z obawy o swoją odporność i kondycję psychofizyczną, zaczęliśmy szukać rozwiązań, które pozwoliłyby powrócić nam do równowagi – leki, suplementy, „różnoskrętne” witaminy i inne magiczne kapsułki. A tu z pomocą przychodzi nam nasz stary dobry kumpel – las.

Statystyki podają, że w ośrodkach miejskich ryzyko zapadnięcia na depresję jest o 40% wyższe niż w środowisku naturalnym (dr Mazda Adli).

LAS ZROBI CI DOBRZE

Dlaczego? Bo jesteśmy z nim związani bardziej niż myślimy. W toku ewolucji nasze organizmy nauczyły się żyć w symbiozie ze środowiskiem naturalnym i tym samym przetrwać. Sama obecność wśród zielonej roślinności, zapach runa leśnego, widok drzew czy szum leśnego potoku sprawia, że jesteśmy spokojniejsi dlatego, że na płaszczyźnie podświadomej „wiemy”, że znajdziemy w tym miejscu pożywienie, ugasimy pragnienie i będziemy mogli się schronić. Nie tylko percepcja i podświadomość, ale również biochemia odgrywa w przyrodzie wielkie znaczenie. Zbadano (B. Tokin), że fitoncydy, substancje lotne, wytwarzane przez drzewa w celach obronnych, posiadają właściwości przeciwbakteryjne, przeciwgrzybicze i przeciwwirusowe. To właśnie m.in. fitoncydy, które wdychamy podczas pobytu w lesie, stymulują nasz układ odpornościowy, pomagają walczyć z naszymi chorobami i wpływają korzystnie na układ nerwowy.

Lekarze z Nippon Medical School w Tokio przedstawili wyniki badań z udziałem osób, u których już po dwóch godzinach spacerów po lesie zaobserwowano zwiększenie o 53% komórek NK (ang. natural killers – naturalni zabójcy). Komórki te występują w naszym układzie odpornościowym i jako jedne z pierwszych przystępują do walki z patogenami próbującymi wedrzeć się do organizmu, np. komórkami nowotworowymi, wirusami czy bakteriami.

Istotną rolę odgrywa też mikroflora lasu. Mycobacterium vaccae to bakteria tlenowa występująca w glebie. Jej korzystny wpływ na nasz organizm odkryła onkolożka dr Mary O’Brien z Royal Marsden Hospital w Londynie. Podczas eksperymentu wstrzykiwała bakterię chorym na raka płuc. Po tym zabiegu pacjenci zgłaszali, że czują przypływ energii, optymizmu i wskazywali na poprawę zdolności poznawczych. Jak pokazały dalsze badania Mycobacterium vaccae pomaga w schorzeniach dermatologicznych oraz stymuluje nasz układ immunologiczny i pobudza wytwarzanie serotoniny, hormonu szczęścia.

Co jeszcze daje nam las?

Korzystnie wpływające na nasz organizm jony ujemne, których na próżno by szukać gdy pracujemy przy komputerze. Odgłosy natury, które aktywizują układ przywspółczulny. Geosminę – zapach ziemi, który działa odprężająco na nasz umysł. To tylko kilka z powodów, dla których warto odwiedzać las, bo ten wie, jak zadbać o nasze ciało i umysł.

LAS NA RECEPTĘ

Japonia była pierwszym krajem, w którym zaczęto badać korzystny wpływ środowiska naturalnego na człowieka. Być może właśnie dlatego, że tam rozwój technologii i przeludnienie nabrały olbrzymich rozmiarów przez co ich konsekwencje, były odczuwane znacznie szybciej niż np. w Europie. W latach 80-tych dr Miyazaki przeprowadził pierwsze badania dowodzące, że spacery po lesie i obcowanie z przyrodą, mają niezwykle pozytywny wpływ na zdrowie. Japońscy lekarze już od ćwierć wieku wysyłają pacjentów do lasu, by ci szybciej zdrowieli i  wzmacniali osłabiony chorobą organizm.

Ubezpieczenia zdrowotne w wielu miejscach pracy zapewniają zatrudnionym transport i przewodniki po terenach zielonych za miastem. Tę niecodzienną terapię nazwano Shinrin Yoku (z jap. Shinrin – kąpiel, Yoku – las = Kąpiel leśna). Nie, nie zabieramy ze sobą do lasu wanny (takie zapytanie kiedyś dostałem :)) i też nie przytulamy się do drzew (chyba, że ktoś chce i lubi). Kąpiemy się, lub inaczej – zanurzamy, w atmosferze lasu. Doświadczamy go możliwie wszystkimi zmysłami. Obecnie Shinrin Yoku staje się coraz bardziej popularne w krajach skandynawskich i Europie Zachodniej. W Hiszpanii, Niemczech czy Francji otwarto pierwsze ścieżki do praktykowania kąpieli leśnych, a norwescy lekarze uznali Shnrin Yoku za praktykę medyczną. Również w Polsce coraz prężniej działają organizacje uczące tej praktyki oraz przewodnicy kąpieli leśnych.

NO ALE TE KLESZCZE…

Od małego, praktycznie co weekend, chodziłem z ojcem po lasach i górach Ziemi Kłodzkiej, skąd pochodzę. Obecnie również, kiedy tylko mogę, jeżdżę do lasu i przyznam, że na przestrzeni tylu lat, tylko dwa razy złapałem kleszcza. Może to szczęście, a może dla kleszczy nie jestem ulubionym kąskiem. Tak czy siak, jeśli boisz się kleszczy to istnieje wiele sposobów, by się przed nimi zabezpieczyć. Od popularnych preparatów z DEET (chemia, nie polecam, ale jeśli trzeba…), po naturalne środki z olejkami eterycznymi odstraszającymi insekty: lawendowy, goździkowy, z trawy cytrynowej czy eukaliptusowy. Kleszcze skutecznie odstrasza też zapach wrotyczu pospolitego – wystarczy natrzeć odsłonięte miejsca jego kwiatami. Są też źródła, które podają, że picie naparu z czystka odstrasza kleszcze, gdyż zmienia zapach naszego potu. Z pewnością pomoże też właściwy strój – długie rękawy, nakrycie głowy i nie pchanie się w gęste krzaczory : ) A po powrocie do domu prysznic i dokładne obejrzenie ciała. To pomaga.

WRÓĆ NA CHWILĘ DO KORZENI

Coraz więcej badań naukowych potwierdza, że odizolowanie się od środowiska naturalnego niesie za sobą negatywne skutki, chociażby w postaci spadku odporności. Badania pokazują, że bodźce typu: hałas uliczny, tłumy ludzi, wszechobecność reklam i informacji, przewaga koloru szarego nad zielonym czy ostre krawędzie i linie proste w przestrzeni miejskiej (podświadome odbierane jako zagrożenie) obniżają poziom dopaminy, której niedobór wpływa na wszystkie nasze procesy poznawcze i emocjonalne. Przebywanie w lesie obniża poziom kortyzolu, reguluje ciśnienie tętnicze, wzmaga koncentrację czy też korzystnie wpływa na układ trawienny. Dlatego idź do lasu choćby na kilka chwil i zacznij go uważnie doświadczać. Nie wyznaczaj sobie celu w postaci pokonania dystansu czy zdobycia szczytu góry, po prostu bądź w lesie. Nie jedź na Ślężę czy w Masyw Śnieżnika tylko DO LASU. Nie jedź na grzyby tylko DO LASU. Uważnie go doświadczaj: obserwuj, słuchaj, dotykaj, smakuj. Nie miej celu, RÓB NIC i poczuj las całym sobą. On naprawdę bardzo mocno cię wspiera. Szczególnie teraz, latem gdy zieleni się, kwitnie i pachnie.

Żródła: Qing Li, Shnrin yoku. Sztuka i teoria kąpieli leśnych, Insignis, Kraków 2018 H. Garcia, F. Miralles, Shinrin yoku, japońska sztuka czerpania mocy z przyrody, Znak, Kraków 2018 C. G. Arvay, Uzdrawiająca moc lasu, Vital, Białystok 2016

Zobacz inne wpisy

Komunikacja screen to screen

| work-life balance | No Comments
KOMUNIKACJA SCREEN TO SCREEN - OCZY NIEBIESKIE OD MONITORÓW „Co mam zrobić jak oni kamerek nie włączają i ja sam muszę mówić do pustego ekranu?” – zapytał mnie ostatnio lekko…

Technostres

| work-life balance | No Comments
ZUMY, TIMSY, MESENDŻERY – dopadł cię już TECHNOSTRES? Teraz będzie taki teścik uczciwości wobec samego/ej siebie. Przyznam, że mnie jakiś czas temu trochę zmroziło, gdy dokładnie przeanalizowałem jak to wygląda…

Trener w podróży: hotel „Paradajs”

| work-life balance | No Comments
Szkolenia to nie tylko onlajny czy praca w biurze u klienta. To też często wyjazdy do innego miasta, a co za tym idzie - pobyty w różnych hotelach. Mieliście kiedyś…

Człowiek z chowu klatkowego, czyli kto się boi lasu?

| work-life balance | No Comments
Fragment mojej ostatniej rozmowy z klientem: - Czy możesz zorganizować coś fajnego dla mojego zespołu? Tak, żeby się lepiej poznali, zintegrowali? Może też coś z motywacji i radzenia sobie ze…

Masz pytania lub chciałbyś skomentować wpis?

Napisz do mnie